Recenzja filmu

Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto (2017)
Antonio Padovan
Giuseppe Battiston
Teco Celio

Wino i kara

Po obejrzeniu "Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto" z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że reżyser – Antonio Padovan – zna się na kryminałach. Jego film zbudowany jest z klasycznego zestawu
"Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto", jak na klasyczny kryminał przystało, zaczyna się od śmierci. W niewielkiej mieścinie ginie Desiderio Ancillotto, właściciel winnicy produkującej niezrównanej jakości prosecco. W przeciwieństwie do klasycznego kryminału nie ma tu jednak żadnej zagadki. Widz jest świadkiem tego, jak hrabia Ancillotto dokonuje samobójstwa. O co więc w tym wszystkim chodzi? Jak szybko odkryje prowadzący śledztwo policjant imieniem Stucky, istotne są motywy samobójstwa i tajemnica kolejnej śmierci, która już z całą pewnością jest morderstwem...


Po obejrzeniu "Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto" z pełnym przekonaniem można stwierdzić, że reżyser – Antonio Padovan – zna się na kryminałach. Jego film zbudowany jest bowiem z klasycznego zestawu gatunkowych klocków, z którego też sprawnie korzysta do budowania narracji. Jest więc senne miasteczko, w którym na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje. W trakcie śledztwa wyjdą jednak na jaw różne tajemnice i hodowane latami konflikty. Prowadzący śledztwo jest zbitką paradoksów. Z jednej strony niepozorny i ciapowaty, z drugiej – obdarzony intuicją i spostrzegawczością. Na drugim planie z kolei znalazło się miejsce dla kilku barwnych postaci, po części humorystycznych, po części ekscentrycznych i tragicznych.

Niestety znajomość wymagań gatunkowych to zdecydowanie za mało. Szczególnie w przypadku filmu takiego jak "Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto", który mocno opiera się na schemacie. W takim przypadku niezbędne staje się wykreowanie wyrazistego klimatu, dla którego gatunkowe klocki będą stanowiły tylko fundament. Na tym polu Padovan poległ kompletnie. Włoska prowincja ma tu pocztówkowy charakter. Jest malownicza, co autor zdjęć Massimo Moschin skrzętnie wykorzystuje, ale film niczym nie wyróżnia się na tle setek innych osadzonych we Włoszech.


Podobnie wiele do życzenia pozostawia proces tworzenia bohaterów. Wszystkie osoby dramatu są jedynie naszkicowane. Każda z nich ma jedną lub dwie wyraźnie określone cechy, które zapamiętuje się łatwiej niż ich imiona czy też to, jaką rolę pełnią w fabule. Często te pojedyncze cechy są traktowane przedmiotowo, a to dla efektu komediowego, a to, by wprowadzić akcent melancholijnej ekspresji. Taka konstrukcja bohaterów nie przeszkadzałaby, gdyby "Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto" było zaledwie jednym z pierwszych odcinków serialu kryminalnego. Wtedy spokojnie zostałoby to uznane za solidną podstawę wątków poszczególnych postaci, które rozwijanoby na przestrzeni całego sezonu albo i dwóch. W stanowiącym zamkniętą całość filmie kinowym takie podejście niestety rozczarowuje.

Co gorsza, wszystkie interesujące elementy działają na niekorzyść obrazu. Obiecują bowiem rzeczy, których twórcy nie mieli czasu (a może chęci) widzom dostarczyć. A przez to "Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto" stało się podręcznikowym przykładem kina sprawnie zrealizowanego, lecz pustego w środku.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones